Dzisiaj stwierdziłam że dłużej tak być nie może ;D i dodaję (w końcu!) nowy wpis. Ostatni pojawił się we wrześniu i to jest w świecie blogowym naprawdę ogromna ilość czasu.. często widzę na blogach że gdy autorka nie pisze jakiś czas, to później przeprasza za nieobecność i postanawia poprawę ;). Jakkolwiek uważam iż jest to bardzo grzeczne i zrozumiałe, jednak często po prostu siłą rzeczy nie da się czegoś nowego umieścić (masa spraw, studia, brak pomysłów, albo nawet i nie, tylko blokada psychiczna <?>), a tak w ogóle jeśli ktoś czyta mojego bloga, jakkolwiek byłby on póki co ubogi, to jest mi bardzo miło :).
Dobrze, teraz trzeba przejść do sedna. Postaram się maksymalnie ukrócić to co się mniej więcej w tym czasie działo u mnie. A działo się bardzo dużo.
Od mniej więcej września, do jakoś połowy października zażywałam CP (w dawkach około 6 tabletek na dobę, czasem mniej). I bardzo żałuję. Niestety, ciężko mi sięgnąć pamięcią wstecz ponieważ mój brak skrupulatności nie pozwolił mi na regularne zapisywanie obserwacji (z tym także walczę), no i miesiąc czasu to niewiele żeby ocenić działanie i kuracja powinna trwać dłużej.. ale musiałam przerwać ją ze względu na znaczne pogorszenie cery. Naprawdę, jako nastolatka (którą byłam do niedawna swoją drogą) nigdy nie miałam takiego wysypu.. oraz nagłych objawów starzenia się cery O____o. To był podwójny szok. Nagle pojawiły mi się linie na czole, linie od uśmiechania się między nosem i ustami, linie pod oczami... no i ten wysyp szczególnie na brodzie. Akurat na szczęście na blogu AzjatyckiCukier pojawiła się seria "100 sekretów.." i od tej pory testuję różne sposoby na te przypadłości. Uff ;3.
A teraz bardziej optymistycznie - również od mniej więcej końca sierpnia do połowy października używałam na skalp na kilka godzin przed myciem maskę drożdżową Babuszki Agafii. I wysyp baby hair - gwarantowany ;D. Aczkolwiek nie zależy mi tak na zagęszczeniu jak na przyspieszeniu przyrostu, który najczęściej ledwo dobija do 1cm na miesiąc :( a czasem w ogóle (0,7mm to chyba moja norma).
Jeśli chodzi o obecne kuracje to od 31.X wcieram w skalp olejek Khadi (póki co - bez szału, ale może po częstszym peelingu skóry głowy coś się zmieni?) i od połowy listopada zażywam Skrzypovitę. W planach na przyszły rok mam zamiar wypijać sypaną skrzypokrzywę i postawić na kwasy omega-3 (kupiłam ostatnio olej lniany i świetnie działa na wszystko - włosy, cerę, ciało, zdrowie - ale to już mnie nie dziwi po tylu jego rekomendacjach ;D), oraz kupić jakąś wcierkę z alkoholem (nigdy żadnej nie używałam ze względu na ryzyko przesuszenia rozjaśnianych włosów u nasady..).
Tak poza tym, odrost mierzy już około 7cm (zapuszczam od maja).
A teraz trochę moich włosów (btw muszę kiedyś opisać swoją WH.)
koniec sierpnia'13 |
koniec września'13 |
początek listopada'13 |
a tu z profilu, koniec listopada'13. |
To by było na tyle z tych kilku miesięcy bo ludzie rzadko robią mi zdjęcia. Tak szczerze powiedziawszy, nie zdziwię się kiedy ktoś zauważy, że rok jestem już włosomaniaczką? wcale nie widać, itd. Okej, rozumiem i się temu nie dziwię.. przez większą część włosomaniactwa próbowałam uporać się z uzależnieniem od prostownicy (nadal uważam że jest mi po prostu lepiej w prostych włosach - mam np. okrągłą twarz), od października 2012 do marca 2013 intensywnie rozjaśniałam włosy (nie wiem co mi strzeliło do głowy), no i mimo iż w maju podcięłam je na prosto, oraz po wrześniu obcięłam końcówki o 4cm to zniszczyłam sobie je znowu, czesząc (dosłownie kilka razy tylko) je na mokro po myciu, bo się tak fajnie ułożyły za pierwszym i drugim razem. Dobrze, ale za 3, 4 i 5 już było coraz gorzej i końcówki zaczęły się strzępić na potęgę. Ogólnie rzecz biorąc moje włosy są bardzo kruche, okazało się również, że są dysplastyczne (niewiele i na czubku, ale jednak), a odrost od farbowanych różni się tylko kolorem :( jest tak samo suchy (mam nadzieję że się mylę i z czasem kiedy będzie dłuższy przekonam się jak jest naprawdę). Od początku września nie farbuję włosów (nawet szamponetkami - teraz do zmiany koloru używam fioletowej maski Marion).
Miałam również w planie pokazać dzisiaj moje włosy od tyłu, ale chyba wymagają oczyszczenia bo olej lniany a później nafta na długość + mycie odżywką i odżywka ziołowa na 15 min to nie był najlepszy wybór. Efekt - przyklap (ostatnio często mi się zdarza.. niebywałe, czyżby efekt odrostów? :) ), fale przy nasadzie T__T, na reszcie susza i proste włosy od ucha w dół mniej więcej (około 12cm od skalpu włosy się bardziej falują.. zastanawiam się dlaczego - może ich stan jest lepszy i są bardziej nawilżone? a może nie są pozbawione łusek? nie wiem). Teraz siedzą w koczku i staram się nimi nie zajmować.
Brawo dla tych którzy dotrwali do końca : D
W najbliższym czasie (nie, nie kilku miesięcy ;D) pewnie opiszę swoją pielęgnację twarzy i zdrowe nawyki żywieniowe które stopniowo wprowadzam (w moim przypadku to jest naprawdę trudne... na szczęście takie rzeczy jak używki się mnie nie imają - mieszkając w Krakowie wolę sobie nie dokładać :P).
orangehaze
oj nienawidzę gdy zdarza mi się przyklap. Włosy wyglądają bardzo fajnie, napewno uda Ci się wyprowadzić je do wymarzonego stanu:)
OdpowiedzUsuńdziękuję :) aczkolwiek co mogłam przewidzieć, po kilku godzinach w koczku doszły do siebie (przód włosów tzn grzywka umyta na nowo oczywiście.. szamponem ze SLES którą ona akurat uwielbia. nie ogarniam xD)
Usuń